Suity wiolonczelowe Jana Sebastiana Bacha
Recital Suit na wiolonczelę solo Jana Sebastiana Bacha w oprawie plastycznej i multimedialnej. Inspirowana muzyką improwizacja plastyczna wybitnego plastyka – Stasysa Eidrigeviciusa. Wykorzystująca najnowsze technologie artystyczna wizualizacja cyfrowa stworzona przez Macieja Walczaka. Starannie dobrana akustyka sali, która potęguje wrażenie polifonii.
To dzieło, któremu poświęciłem w moim muzycznym życiu najwięcej myśli i emocji. Niezmiennie zdumiewa mnie jego piękno i tajemnica. Zachwyca niedościgła mądrość i odwaga w wykorzystaniu ograniczonego swoją naturą instrumentu. Zastanawia niejasność zamiaru, z jakim zostało skomponowane. Poruszająca jest dla mnie doskonałość proporcji, bogactwo pomysłów, energia i kontemplacyjny spokój – amplituda dźwiękowego i niematerialnego procesu. Nie poddająca się analizie Pełnia.
Pragnę serdecznie podziękować Stasysowi Eidrigeviciusowi, Cezaremu Duchnowskiemu i Maciejowi Walczakowi, że przyjęli moje zaproszenie do wspólnego eksperymentu – próby skierowania na bachowskie Suity nowego światła. Moim zamierzeniem jest oprawienie muzyki Bacha różną dla każdej Suity wizją plastyczną, a w przypadku jednej z Suit także wizją muzyczną. Ważnym elementem wykonania jest akustyka wnętrza, która potęguje wrażenie polifonii.
Andrzej Bauer
Interpretacja
Wykorzystująca najnowsze technologie artystyczna wizualizacja cyfrowa, której punktem wyjścia są obrazy mistrzów baroku i symbole barokowe (Maciej Walczak – wizualizacje komputerowe). Muzyczna tkanka elektroniczna stworzona przez Cezarego Duchnowskiego oraz subtelne przetwarzanie dźwięku wiolonczeli w czasie rzeczywistym.
Inspiracja
Inspirowana muzyką improwizacja plastyczna (Stasys Eidrigevicius). Sześć części Suity i sześć płócien, na których podczas koncertu powstają inspirowane muzyką obrazy.
Sztuka samotności
Przyciemniona sala; delikatne światło ukazuje na ekranie facsimile rękopisu Suit. Tworzy nastrój refleksji i kontemplacji.
Wykonawcy
- Andrzej Bauer – wiolonczela
- Stasys Eidrigevicius – improwizacja plastyczna
- Cezary Duchnowski – elektronika
- Maciej Walczak – wizualizacja komputerowa
Samotności, jakaś Ty przeludniona!
Stanisław Jerzy LecWięcej utworów J. S. Bacha na Soundcloud.com
Sztuka samotności...Rozmowa z Dorotą Krzywicką
Dorota Krzywicka: Dlaczego Bach komponował? Upraszczając można by wskazać dwa źródła jego twórczości. Wiele utworów powstało w związku z pełnionymi przez Bacha funkcjami lub na konkretne zamówienia: królów, przełożonych, przyjaciół lub dla potrzeb najbliższych. Skoro tak, to ich kształt i wyraz byt zdeterminowany, albo formą (na przykład nabożeństwa), albo możliwościami wykonawczymi (na przykład początkującego ucznia), i chyba to właśnie przede wszystkim tak bardzo nas dziś zaskakuje i fascynuje, że w tych sztywnych – i dla takiego geniusza jak Bach niewygodnych, bo ograniczających – ramach „sztuki użytkowej” kipią tak intensywne emocje i odsłaniają się najsubtelniejsze, najgłębsze pokłady nie znającego przecież jakichkolwiek ram i ograniczeń uduchowienia. Dla muzykologów i melomanów bardziej frapujące jest drugie źródło twórczości Bacha, a mianowicie pasja, z jaką kluczył po labiryncie swojej muzyki na drodze mistycznego poznania.
Andrzej Bauer: Właśnie. Bach pisał przecież także muzykę dla siebie. Nie licząc się z wykonawcą, nie mówiąc o odbiorcy. Comiesięczna pensja dawała mu absolutną swobodę twórczą i możliwość pisania muzyki, która w tym czasie była już niezrozumiała i za którą był krytykowany…
D.K.: Swoboda ta pozwoliła mu stworzyć na przykład Kunst der Fuge, perfekcyjną konstrukcję, która – nie przeznaczona na żaden określony instrument – ma prawo zaistnieć tylko poprzez intelektualne poznanie i bezgłośną kontemplację. Tu chyba nie chodzi o popis rzemiosła kompozytora, a później także wykonawcy-wirtuoza. Tu najważniejsze jest skupienie i nadzieja na wynikające z niego możliwe spotkanie z Absolutem.
A.B.: Ta muzyka jest jakby dyktowana przez Kosmos – jest najwspanialszą sublimacją jego energii i ruchu, oddaniem duchowego stanu Kosmosu. Nigdy dotąd energia ta nie zmaterializowała się w muzyce w tak czystej postaci.
D.K.: Wydaje się, że zarówno Sonaty i Partity skrzypcowe, jak i Suity na wiolonczelę, utwory pisane przecież na zamówienie i przeznaczone do publicznej prezentacji, dopiero podczas realizacji w „czterech ścianach” odkrywają swoje tajemne przeznaczenie; gdy wykonawca, w samotności zmagając się z frazą, z materią utworu, wspina się po szczeblach poznania.
A.B.: Istnieje wiele wspaniałej muzyki, która sprawia największą satysfakcję samemu wykonawcy i Suity z pewnością do niej należą. Jest w nich zaproszenie do kontemplacji, intymność, którą trudno przekazać w momencie wykonania publicznego. Zwłaszcza, że wcale nie jest pewne, że powstały one z myślą o wykonaniu koncertowym. Osobiście, jestem przekonany, że nie.
D.K.: Na tym więc polega fenomen Suit? Spróbujmy uchwycić ich niezwykłość. Nazwać ją.
A.B.: Bach stworzył w Suitach syntezę wielu dotychczasowych nurtów i stylów muzyki barokowej. Jednak jego utwory na solowe instrumenty smyczkowe wyprzedzają swój czas. Przede wszystkim w zakresie wykorzystania instrumentów, ale nie tylko. Nikt nie pisał dotychczas na wiolonczelę rzeczy tak ważkich i o tak doskonałej i skondensowanej formie. Niezwykły jest rozwój faktury instrumentalnej w obrębie całego cyklu Suit, jej coraz większa komplikacja. To tak, jakby Bach chciał wypróbować najróżniejsze możliwości instrumentu i tradycje fakturalne (Preludia) i w miarę pisania stawał się coraz śmielszy. Jakby wreszcie instrument przestał Bachowi wystarczać: w V Suicie c-moll zaczął go przestrajać, a w szóstej wzbogacił o jedną strunę. Ograniczenia wiolonczeli stały się dla Bacha wyzwaniem. Zamienił je w cnotę. Powstało dzieło ascetyczne i skupione, o niezwykłej czystości rysunku. Jednak mimo ascezy wynikającej z natury instrumentu bardzo zróżnicowane wewnętrznie, skontrastowane.
To narzucała też forma suity przyjęta przez Bacha – jednakowa w całym zbiorze. Różny jest stopień użycia polifonii i niezwykły sposób, w jaki Bach rozwiązał paradoks zawarty w pisaniu polifonicznym na instrument w zasadzie jednogłosowy. W utwory te wkomponowana jest akustyka pałacowych wnętrz XVIII wieku – potęgująca efekt polifoniczny i czyniąca z wiolonczeli organy, czy orkiestrę barokową.
D.K.: Ale przecież nie o tym myślimy rozmawiając tu o kontemplacji i spotkaniu z Absolutem!
A.B.: Można z różnych stron analizować genezę tych utworów, przyglądać się formie, nie da się jednak nigdy stwierdzić i opisać ich genialności.
D.K.: Zresztą nie dotyczy to tylko Bacha.
A.B.: Tak. Teoretyzując nie można wyjaśnić dlaczego dane dzieło jest wybitne, a inne bez wartości mimo nienagannej formy. Ta przepaść między możliwościami analizy, a istotą muzyki nigdy nie zostanie pokonana, i chyba można tu dodać: Bogu dzięki.
D.K.: To prawda, że muzykologiczna analiza dzieła nie dociera do jego tajemnicy, tak jak sekcja medyczna nie rozwiązuje zagadki życia. Ale przecież nie da się zanegować roli takiego rozbioru w percepcji muzyki, a szczególnie muzyki barokowej z całym jej bogactwem, rygorami formy, i determinującą nawet detale retoryką!
A.B.: Współczesny słuchacz w dużym stopniu nie jest świadom kunsztowności formy muzyki barokowej. Wynika to z braku ciągłości tradycji wykonawczej i tradycji percepcji tej muzyki. Dlatego są to dla mnie rzeczy drugorzędne. Tego, co jest najistot-niejsze, nie da się opisać stowem, tak jak nie wystarcza słów, aby opisać przeżycie mistyczne, sen czy rzeczywistość innych wymiarów. To przedziwne i piękne zarazem, ale pragnienie takiego doznania i wiara, że uda się je przekazać innym podczas wykonywania muzyki istnieje w grającym. Często trzeba ponieść klęskę, czasem udaje się to przez moment podczas koncertu. Konfrontacja z Bachem i jego muzyką skłania do pokory. Nią to przesycona jest muzyka Suit, pisanych „ad maiorem Dei gloriam”.
D.K.: Czy nie znaleźliśmy się na zbyt wysokiej orbicie? Bach był z pewnością bardzo uduchowiony, ale przecież mocno „stał na ziemi”.
A.B.: Johann Sebastian Bach musiał być człowiekiem niezwykłym. Potrafił godzić komponowanie z normalnym życiem. Musiało to być niezwykle trudne, kiedy zastanowić się nad ilością jego zajęć i obowiązków: prób, lekcji, ekspertyz organów, posiedzeń, nabożeństw, podczas których grał lub dyrygował. Niezapominajmy też o gromadce stęsknionych dzieci czekających w domu na tatę… ani o budzących szacunek i zastanowienie rachunkach rodziny Bachów za wino.
D.K.: Był po prostu sumiennym, zrównoważonym urzędnikiem, umiejącym wspaniale organizować swój czas?
A.B.: Zapewne nie. Niebagatelne były bez wątpienia „koszty psychiczne”, które musiały powstawać podczas przepływu tak potężnego strumienia świadomości twórczej. Konfrontacja Bacha ze światem i jego realiami była zapewne bardzo bolesna. Wiadomo, że był cholerykiem walczącym bezkompromisowo z przeciwnościami otaczającej go rzeczywistości. Nie tylko muzycznej.
D.K.: Wielka wrażliwość jest zawsze ciężarem…
A.B.: Wracając do wspomnianych wysokich rachunków Bacha za wino. Nie należy uważać ich za zaproszenie do traktowania Suit jako Tafel – czy Tanzmusik. Sądzę, że odbiór tej muzyki wymaga niezwykle skoncentrowanej uwagi. Nie trzeba też dorabiać do niej, czy doszukiwać się w niej programu. Wystarczy jej „po prostu” posłuchać.