Jestem typem refleksyjnym i mógłbym w zasadzie nic w życiu nie robić, tylko czytać Prousta… Z perspektywy „straconego czasu” czuję coraz silniej, ze dzieło Prousta stało się dla mnie „książką życia” i to nie dlatego, że z biegiem lat czytam coraz mniej… Fascynacja wrażliwością, subtelnością i umiejętnością analizy przemieszaną z poetyckością i poczuciem humoru autora trwa i jakby rośnie, gdy przeżywam niektóre strony ponownie wspólnie z bliskimi osobami, które sięgają po „Poszukiwanie”. Od lat trwa też mój zachwyt nad Proustem człowiekiem – artystą – który poświęcił się całkowicie idei ukończenia swojego ukochanego dzieła, nie bacząc na trudności związane z publikacją, nie zaważając na reakcje otaczającego go świata. Dał nam mimo fizycznej słabości i bez żadnej zewnętrznej konieczności świadectwo swojego wewnętrznego bogactwa, przenikliwości i wizjonerstwa. Liczne „muzyczne” karty cyklu powieściowego, a jest ich dużo, dotykają istoty muzyki w bardzo subtelny sposób. Wracam do nich, gdy chcę odświerzyć moją własną muzyczną wrażliwość. Powraca wtedy wiara we wspólność muzycznego przeżycia, w sensowność wysiłków…

(napisane dla „Muzyka w mieście”)