23.06.2020 19.00

Scena Muzyki Nowejcykl koncertów w Nowym Teatrze

Kroschel / Mincek / Thorvaldsdottir / Donatoni

Program:

Artur Kroschel – Fracture (2006/2007)

Alex Mincek – Poco a Poco (2009)

Anna Thorvaldsdottir –  (2013)

Franco Donatoni – Hot (1989)

Chain Ensemble:

Ewa Liebchen – flet

Julian Paprocki – klarnet

Paweł Gusnar – saksofon

Bartosz Kacperski – trąbka

Jakub Gumiński – puzon

Miłosz Pękala – perkusja

Adam Kośmieja – fortepian

Aleksandra Kupczyk – skrzypce

Anna Kwiatkowska – skrzypce

Paweł Czarny – altówka

Magdalena Bojanowicz – wiolonczela

Tomasz Januchta – kontrabas

Andrzej Bauer – dyrygent, prowadzenie

Scena 1 2020 ulotka

 

Spokój – nie jako odprężenie – lecz jako pełna swobody koncentracja – to przestrzeń wspólna czerwcowego koncertu Chain Ensemble. Uważne poruszanie się po kruchym terenie, jakim jest stan pełni, ciągle na nowo na przemian osiągany i destabilizowany. A przy tym błyskotliwość tych na poły realnych, na poły magicznych zjawisk wyłonionych z wyobraźni kompozytorskiej sprawia, że Ró czyli spokój to nie tylko trening uważności (vide sławetne mindfulness), ale też ekscytujące eksploracje muzyczności.

Dźwiękowe mikro-implozje i eksplozje rozdzielane ciszą, łamliwość obiektów i narracji jako cel sam w sobie sugerowane są już w tytule Fracture na sześć instrumentów Artura Kroschela (ur. 1973), zgodnie ze stworzoną przez tego kompozytora „techniką rozbijania początku”, którą interpretuje on jako „kruszenie się, rozpad skał na drobne elementy” czy dekonstrukcję odsłaniającą elementy składowe. To łamanie i rozbijanie jedynie w niektórych momentach wyraża się w ostrzejszej formie. Stabilność w niestabilności i zmienności, zaskakujące brzmienia i zwroty akcji, dają w efekcie silnie zindywidualizowaną (każdy obiekt dźwiękowy ma swoją wyrazistą tożsamość) narrację, która nie terroryzuje, lecz medytuje i na współmedytowanie pozwala (w ramach niespełna szesnastu minut).

Z kolei w utworze Poco a Poco (15’) nowojorskiego kompozytora i performera Alexa Minceka (ur. 1975) muzyczna idea postępowania krok za krokiem zrealizowana jest w tak fascynujący sposób, że całkowicie wciąga nas w dźwiękowe przygody towarzyszące kolejnym stąpnięciom – od pierwszych, powolnych i wahających się, przez zatrzymania, powtórzenia, zapętlenia, nierzadko brzmiące zarazem bardzo zabawnie i szlachetnie, i stopniowo zagęszczające się w rodzaj ekstatycznej wielopłaszczyznowej feerii. Wśród siedmiu instrumentów dominuje trąbka, której potencjał jazzujący i klasycznie komediowy jest tu skrupulatnie, acz w nowy sposób (szczególnie przez wirtuozowskie pomysły zestawień jej z pozostałymi instrumentami) wykorzystany.

Anna Thorvaldsdottir (ur. 1977) wyrosła wśród dźwięków natury, których muzyczność jest materiałem dla jej wyobraźni. Pochodzi z małej miejscowości islandzkiej położonej między górami a oceanem, a jej warstwowo komponowana muzyka stanowi ekosystem dźwięków, równych wobec siebie i współoddychających. Dąży też do tworzenia warunków totalnego doświadczania muzyki, poprzez łączenie jej z odpowiednią aurą wizualną. Lubi stosować długo wybrzmiewające współbrzmienia pełniące funkcję centrów tonalnych, na które nakłada struktury z nimi kolidujące, jak ścierające się ze sobą bryły topniejącego lodu. W niespełna 11-minutowym utworze Ró („spokój” po islandzku) granie tych długo brzmiących dźwięków jest zadaniem wymagającym pełnego wyciszenia i koncentracji – to jak „nieść delikatny kwiat nie wypuszczając go z dłoni i nie spadając z cienkiej liny, po której się stąpa”. Pod koniec utworu klarnet i flet basowy mają grać „ze spokojem, swobodą i poczuciem delikatnej kruchości”, nie ewokującej jednak stanów (auto-)destrukcji, lecz kruchość stanu pełni.

Na zakończenie wirtuozowski i – choć dość skomplikowany, to niezwykle efektowny, lekki i ażurowy – Hot (15’) na saksofon i sześciu innych wykonawców Franco Donatoniego (1927-2000). Celem jest tu uzyskanie efektu wzorowanego na improwizacji jazzowej, co kompozytor sugeruje na początku, posługując się w tym celu głównie kontrabasem dającym stałe motoryczne tło rytmiczne. Punktem wyjścia jest jazz, ale jakże szybko i jak daleko udaje się włoskiemu mistrzowi odejść w inne rejony, zmieniając znane gesty w swoje innowacje! Krucha równowaga między tym, co jest sugerowane jako dobrze znane, a tym, co nowe, zostaje tu na chwilę w pełni osiągnięta.